czwartek, 13 maja 2010

2. Ruch Chorzów - Lech Poznań (11.05.2010) - Wszyscy grali swoje



Zespoły Ruchu Chorzów i Lecha Poznań zdecydowały się na zastosowanie swojej optymalnej taktyki. Ruch mecz rozpoczął w ustawieniu 4-5-1 z Sobiechem w ataku i bardzo ciekawymi skrzydłami - Grzybem, który w Chorzowie pełni praktycznie rolę rozgrywającego, ma największą ilość asyst, lubi grać bardzo blisko linii bocznej i dośrodkowywać piłkę wzdłuż bramki (tak Niebiescy zdobyli pierwszego gola) i z Łukaszem  Janoszką na lewej stronie, który swoją skuteczność zawdzięcza manewrowi znanemu ze spotkań reprezentacji kiedy to Smolarek wchodził ze skrzydła do środka i niepilnowany zdobywał bramki. Lech zastosował bardzo zbliżone ustawienie, które moim zdaniem bardziej jednak kwalifikuje się pod 4-2-3-1, ze względu na odstęp między dwoma liniami w pomocy. Muszę jednak przyznać, iż poznańskie skrzydła zagrały nieco inaczej niż w poprzednich meczach - dużo mnie było schodzenia do środka i kończenia akcji strzałami (zdobywając swoją bramkę Krivets grał już w środku pomocy)- prawda jest taka, że przez zdecydowaną większość spotkania Lewandowski zupełnie nie radził sobie z obrońcami, tak więc zejścia do środka Białorusina i Peszki powinny wpłynąć na zwiększenie zagrożenia pod bramką rywali. W obu drużynach na boisku było dwóch defensywnych pomocników, wariant ten lepiej sprawdzał się dla niebieskich, gdyż Baranowi i Pulkowskiemu (pamiętać należy iż również Straka jest lepszy w bronieniu niż atakowaniu) udawało się skutecznie utrudniać rozegranie Stilicowi. Z kolei problem Lecha polegał na tym, iż Straka nie jest typowym rozgrywającym więc drużynie powinno bardziej zależeć na zabezpieczeniu bocznego sektora boiska (Grzyb) niż środka. Taka ilość defensywnych piłkarzy w środku pola była bardzo widoczna szczególnie w pierwszej połowie, gdy gra była przerywana bardzo często ze względu na liczne faule. Obie drużyny w drugiej połowie wprowadziły do środka pola więcej kreatywności (w 62 minucie w Lechu na skrzydle grał Wilk, a miejsce bardzo defensywnego Bandrowskiego zajął wspominany już Krivets, rywale w 75 minucie wprowadzając na boisko Piecha zrezygnowali z jednego defensywnego pomocnika (Pulkowski) na rzecz wycofania do tej formacji dużo bardziej produktywnego Sobiecha.

Gra obu drużyn w defensywie była dość podobna, napastnik przeciwnika (Sobiech, Lewandowski) miał zawsze na plecach rywala i był wypychany jak najdalej od pola karnego, uniemożliwiano mu zgrywanie i przyjmowanie piłki. Trzeba przyznać, iż gdy napastnicy ci grali tyłem do bramki znacznie lepiej prezentował się Sobiech, który wielokrotnie wygrywał siłowe pojedynki z Arboledą. Napastnik miał za zadanie zgrać piłkę do jednego z trzech zawodników (Krivets, Stilic Peszko i Grzyb, Straka, Janoszka). W przekroju całego spotkania należy stwierdzić iż, bardzo dobrze sprawdziło się cofanie napastników do środka pola i zagranie piłki do wchodzących z głębi pola kolegów (po takich zagraniach padły bramki numer 1 i 3).

Gra ofensywna bocznych obrońców wyglądała zdecydowanie lepiej po stronie gości, Jakubowski i Nykiel mieli zadania prawie wyłącznie defensywne, brało się to głównie z bardzo wysokiego ustawienia skrzydeł Lecha, na zdecydowanie więcej pozwalali sobie Lechici. To właśnie wejście z głębi na wolne pole Wojtkowiaka dało Poznaniakom bramkę numer 2. Również Seweryn Gancarczyk często podłączał się do akcji ofensywnych, mimo tego, iż miał później bardzo duże problemy z powstrzymaniem Grzyba. Poznaniacy atakowali więc większą ilością zawodników i głównie ten fakt zdecydował o ich wygranej. Poniżej analiza bramek z tego spotkania, w tym bramki numer 3 zdobytej w kuriozalnych wręcz okolicznościach.





1. Akcja ta składała się z dwóch faz. W pierwszej Sobiech zdołał obrócić się z piłką przodem do bramki i zgrywał do wchodzącego z głębi Pulkowskiego - trzeba jednak przyznać, że ustawienie obrońców było bardzo dobre dzięki czemu udało się to zagranie przeciąć. Druga faza zaczęła się w sytuacji, gdy przecinając to podanie obrońcy Lecha wybili piłkę za krótko, zdołał do niej dobiec Grzyb (na obrazku numer 3 znakomicie widać jak bardzo spóźniony za akcją jest Seweryn Gancarczyk), którego kapitan niebieskich mija prostym zwodem. W sytuacji, w której dochodzi do dośrodkowania Poznaniacy wydają się mieć pod kontrolą sektor bezpośrednio przed bramką - zdobywca bramki Pulkowski znajduje się pomiędzy dwoma obrońcami - udaje mu się jednak ich wyprzedzić i to na ich konto należy zapisać tę bramkę. Pomimo dobrego ustawienia zdecydowały błędy indywidualne, zbyt krótko wybita piłka i umożliwienie Pulkowskiemu oddania strzału.








 

2. O stracie pierwszego gola przez zespół Ruchu zadecydował szereg błędów. Wchodzący z głębi pola zupełnie nie kryty Wojtkowiak mógł zrobić z piłką co chciał. Zdecydował się mijać spóźnionego Jakubowskiego, schodząc do linii końcowej wykorzystał bierność Sadloka, który nie zdołał przeciąć dośrodkowania i duży błąd Grodzickiego, który już we wcześniejszej fazie tej akcji znajdował się za, a nie przed Lewandowskim. O stracie bramki zdecydowała więc złe ustawienie całego zespołu (pusty lewy sektor), a także duży błąd Grodzickiego, który dysponując taką siłą nie powinien dać się w tak łatwy sposób wyprzedzić.



3. Kuriozalna bramka. Pomocnicy Lecha znajdujący się przy Lewandowskim (obrazek numer 1) odpuszczają mu, gdyż wszystko wskazuje na to, że napastnik Lecha wybije piłkę na aut. W międzyczasie z murawy podnosi się Piech, a znakomity ruch bez piłki wykonuje Krivets, pomocnicy nie są już w stanie zablokować podania Lewandowskiego, to samo nie udaje się również obrońcom. Są oni wyraźnie spóźnieni co widać na obrazku numer 3 (są w dużej odległości od zawodnika z piłką) i co wykorzystuje piłkarz uderzając na bramkę. O wygranej Lecha zadecydowała więc bramka, która padła w bardzo dziwnych okolicznościach (należy do nich doliczyć również fakt, iż Piech w poprzedniej akcji był wyraźnie faulowany czego nie zauważył arbiter). Defensywnym zawodnikom chorzowskiego Ruchu należy się krytyka- póki piłka nie znajduje się na aucie, nie mogą odpuszczać krycia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz