środa, 30 czerwca 2010

Ruszamy ponownie!

W sobotę była obrona, przedwczoraj i wczoraj egzamin językowy. Wszystko już za mną. Dlatego właśnie wznawiam działalność na blogu - przeanalizuję wszystkie pozostałe mecze Mundialu - zapraszam już od soboty. Obiecuję również szersze podsumowania po Mistrzostwach!

czwartek, 17 czerwca 2010

Poległem

Nie będzie niestety regularnych analiz spotkań fazy grupowej. Ze względu na ogrom obowiązków zmuszony jestem zmienić pierwotne plany - zamiast tego na zakończenie rozgrywek w grupach postaram się przygotować szersze analizy gry ciekawszych drużyn, jeżeli chodzi o fazę pucharową to obiecuję przeanalizować wszystkie spotkania.

wtorek, 15 czerwca 2010

Anglia - USA (12.06.2010) Mistrzostwa Świata, grupa C


Mecz Anglików z Amerykanami był pierwszym przypadkiem na tych mistrzostwach kiedy mogliśmy oglądać obie drużyny grające w ustawieniu 4-4-2. Oba ustawienia miały oczywiście lekkie względem wzorca modyfikacje, które postaram się omówić.


Przeciwko grającym w linii obrońcom USA wystawił Capello grających w pionie Heskeya i Rooneya. Zawodnik Manchesteru bardzo często głęboko cofał się po piłkę, szukał sobie miejsca, rozgrywał lub uderzał.


Jego cofanie się miało jednak jeszcze jeden (zapewne planowany przez trenera) efekt - zazwyczaj wychodził za nim środkowy obrońca (Onyewu) - normalnie lukę po nim powinien zająć jeden z defensywnych pomocników, ale jak pokazała akcja z 4 minuty asekuracja nie działała prawidlowo. Wykorzystał to Gerrard zdobywając bramkę.
Zupełnie odmiennie względem siebie wyglądały angielskie skrzydła - po prawej stronie dynamiczny i przebojowy grający wzdłuż linii bocznej Lennon, na lewej nominalny środkowy pomocnik Milner- choć podkreślić trzeba, iż opuścił on boisko jeszcze w pierwszej połowie, a w jego miejsce wszedł typowy boczny, choć prawonożny pomocnik (Wright Phillips). Choć z dwójki środkowych pomocników więcej zadań ofensywnych miał Gerrard, a defensywnych Lampard to przyznać trzeba, iż obaj bardzo dobrze pracowali na całej długości boiska. Pomijając zdobytą bramkę, obaj często włączali się do akcji ofensywnych, grali prostopadłe piłki i uderzali na bramkę Howarda.

Obrona to para bardzo twardych stoperów - Terry, King i grający bardzo ofensywnie Cole i Johnson. W przypadku Johnsona bardziej adekwatnym określeniem wydaje się być ultraofensywnie - zawodnik ten nie tylko gra wzdłuż linii i dośrodkowuje, często uderza, a nawet bardzo czynnie uczestniczy w rozgrywaniu piłki. Zawodnicy grają w linii, niezbyt często decydują się jednak na pułapki offsajodwe. W trakcie stałych fragmentów gry drużyna Capello, podobnie jak jej rywale,  stosuje krycie indywidualne, dwóch zawodników zabezpiecza dodatkowo pole 5-ciu metrów. 


Nie ukrywam, że z czysto taktycznego punktu widzenia zdecydowanie bardziej podobał mi się stosowany w sparingach wariant z Gerrardem na lewej flance - było to rozwiązanie zarówno bardzo ciekawe jak i skuteczne. Obecny sposób gry Anglików jest bardzo przewidywalny i prosty - odnoszę wrażenie, iż Wayne Rooney nie jest wystarczająco efektywnie wykorzystywany, tak jak i środkowi pomocnicy - ilość piłek granych nad ich głowami była zbyt duża.

Przewidywalna jest również reprezentacja USA - drużyna grająca futbol oparty na konsekwencji i sile fizycznej. Muszę jednak w tym miejscu przyznać, iż jest to drużyna robiąca stały postęp. Jakby na zaprzeczenie tych słów team Boba Bradleya szczególnie na początku tego spotkania popełnił kilka prostych błędów w obronie (zdjęcie nr 2). Później jednak wszystko zaczęło funkcjonować - zawodnicy znakomicie się przesuwali i asekurowali . Amerykańskie skrzydła w osobach Donovana i Bradleya bardzo często wspomagały środkowych pomocników jeszcze bardziej utrudniając przeciwnikom rozegranie piłki. Zdjęcie poniżej, oprócz zawężenia pola gry,  pokazuje również że obaj zawodnicy grali bardzo wąsko.


Mając zabezpieczoną środkową strefę boiska, po wyciągnięciu wniosków z 4 minuty, zaczęli Amerykanie wzajemnie się asekurować, a także przejmować krycie poszczególnych angielskich zawodników - oznacza to, że stali w swoich strefach, nie tworzyły się w nich luki. Boczni obrońcy włączali się do akcji ofensywnych, ale przyznać trzeba, iż robili to sporadycznie, mając przeciwko sobie Cole'a i Johnosona ważniejsze dla nich było zabezpieczenie swoich sektorów boiska. Na poniższym zdjęciu widać ofensywne wejście Bocanegry (następuje ona w idealnym momencie kiedy cała angielska drużyna znajduje się po drugiej stronie boiska).


Wracając jeszcze do wspomnianego na początku Onyewu - widać, iż jest on po poważnej kontuzji, nie czuje jeszcze gry, nie nadąża w kryciu, spóźnia się z wyjściem do przodu (jak widać poniżej popełnia również błędy przy zastawianiu pułapek offsajodwych).


Wobec tego, iż amerykańska drużyna nastawiona była przede wszystkim na obronę dostępu do własnej bramki musiał trener Bradley zdecydować się na silnego napastnika potrafiącego przyjąć piłkę z przeciwnikiem na plecach - trzeba przyznać, że Altidore kilkakrotnie nadspodziewanie łatwo radził sobie z Terrym i Kingiem. Należałoby jednak zdecydowanie więcej oczekiwać od jego współpracy z partnerem w ataku.

Taktyka przyjęta przez Amerykanów okazała się być skuteczna, niewątpliwie w porównaniu do angielskich gwiazd brakuje im jeszcze jakości, jeżeli jednak chodzi o wykorzystywanie potencjału zawodników to w tym elemencie bez wątpienia górują nad wyspiarzami.

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Argentyna - Nigeria (12.06.2010) Mistrzostwa Świata, grupa B


Spotkanie Argentyny z Nigerią było pojedynkiem najpopularniejszego obecnie ustawienia 4-2-3-1 z najbardziej klasycznym 4-4-2. Już na wstępie chciałem zaznaczyć, że będę w tym miejscu bronił trenera Maradony. Zgadzam się, że żongluje taktyką, mając jednak tak duży potencjał ofensywny zadanie trenera polega na opracowaniu taktyki, która wykorzysta go w optymalny sposób. Maradona uznał, że takiej taktyki nie znalazł i zdecydował się na zmianę.

Zdecydowanie więcej miejsca w tej analizie poświęcę zespołowi z Ameryki Południowej, gdyż to Argentyńczycy grali, a Nigeria głównie przeszkadzała - wnioski takie można wyczytać również z przedstawionego powyżej schematu. Na wstępie chciałem jeszcze zaprezentowany schemat wesprzeć print screenami. Najpierw nigeryjskie 4-4-2, później argentyńskie 4-3-2-1.



W tym miejscu warto zwrócić uwagę, iż przy wyprowadzaniu piłki dwójka defensywnych pomocników  - Mascherano i Veron grała w pionie, były gracz Manchesteru United był łącznikiem między defensywą, a ofensywą - gdy jednak piłkarze Maradony bronili wspomniana dwójka ustawiona była obok siebie. Moim zdaniem dla argentyńskiego bardzo ofensywnego ustawienia postacią absolutnie kluczową jest Mascherano zapewniający swojej drużynie odpowiedni balans - znakomicie pokazuje to jego ponadprzeciętna ilość odbiorów. Pamiętać należy, że oprócz Higuaina, Di Marii, Messiego, Tevesa i Verona na boisku przebywają także bardzo ofensywnie nastawieni boczni obrońcy Gutierez i Heinze. 

Jeżeli można mówić o jakimkolwiek błędzie w wyborze ustawienia na spotkanie z Nigerią to moim zdaniem należy spojrzeć na pozycję prawego obrońcy- nie ulega wątpliwości, iż charakterystyka Gutiereza jednoznacznie pokazuję przewagę umiejętności ofensywnych nad defensywnymi. Właśnie dlatego zdecydowana większość ataków Nigeryjczyków przeprowadzana była stroną zawodnika Newcastle - trzeba przyznać, że fenomenalnie do akcji ofensywnych podłączał się Taiwo - moim zdaniem najlepszy, oprócz bramkarza, zawodnik drużyny z Afryki. Wspomagany czasem przez Teveza Gutierez nie radził sobie nie ze względu na złe ustawienie, ale brak czysto defensywnych umiejętności. 

Pomijając więc ten sektor boiska gra w obronie Argentyńczyków wyglądała dobrze, kilkakrotnie nie radzili sobie z siłą fizyczną Yakubu, byli jednak dobrze ustawieni i znakomicie ze sobą współpracowali. Środkowi obrońcy mając przed sobą Mascherno mogą się czuć dość pewnie. Liczni komentatorzy zwracali przede wszystkim uwagę na, że właśnie z ustawieniem tej formacji nie poradzi sobie Maradona. Osobiście uważam, że pomijając wystawienie Gutiereza na prawej stronie nie można "boskiemu Diego" nic zarzucić.

Przechodząc do ofensywny, mając tak wielki potencjał w tej formacji Argentyńczycy nadspodziewanie dużo poświęcili czasu na stałe fragmenty gry - trzeba przyznać, że ich repertuar jest bardzo urozmaicony i już w pierwszym meczu zebrali tego plony. Poniższe zdjęcie pokazuje bramkę zdobytą przez Gabriela Heinze (pozwoliłem sobie zaznaczyć, jak wiele wolnego miejsca miał piłkarz OM).


Jak widać na tym ujęciu Nigeryjczycy stosują przy rzutach rożnych krycie strefowe, jeszcze lepiej widać to tutaj:


Argentyńczycy po stałych fragmentach gry stworzyli sobie dużo bramkowych okazji, na bramkę Nigerii uderzali między innymi Samuel i Messi. Ten drugi uczynił to po bardzo sprytnie rozegranym rzucie wolnym.


Również w defensywie wyglądały stałe fragmenty gry w wykonaniu Argentyńczyków bardzo dobrze- imponująco wyglądały ich szybkie wyjścia właśnie po rzutach rożnych. Poniżej zdjęcie ilustrujące sytuację 4 vs 2 będące wynikiem przejęcie piłki po kornerze.


Oczywiście nie były stałe fragmenty gry jedyną bronią Argentyńczyków w tym spotkaniu. Grający za plecami Higuaina Teves, Messi i Di Maria często wchodzili z głębi w pole karne tworząc niebezpieczne sytuacje. Zdecydował się Maradona na ustawienie Messiego centralnie za napastnikiem, a nie tak jak wcześniej w bocznym sektorze boiska - gracz Barcelony pełnił więc rolę rozgrywającego. Ma on jednak jedną cechę, która wyróżnia go na tle innych rozgrywających - genialny wręcz drybling. Stwarzał sobie więc najskuteczniejszy piłkarz tego sezonu liczne sytuacje po indywidualnych rajdach. Stosował też zagranie znane z Camp Nou, gdy duża liczba zawodników przeciwnika podchodziła do niego podawał do wolnego kolegi.


Stosują również Argentyńczycy zagranie znane nam z Murci, wymieniając zagrania z pierwszej piłki na bardzo małej przestrzeni, w chwili gdy w ich pobliżu znajduje się znacząca ilość piłkarzy Nigerii  (w tym przypadku 8) przerzucają piłkę w inny sektor boiska, by stworzyć tam przewagę liczebną.


Chciałem jeszcze zwrócić uwagę na jedną rzecz, ustawienie Messiego tuż za napastnikiem w naturalny sposób spowodowało, że ustawienie środkowych pomocników reprezentacji Nigerii było bardzo głębokie (musieli być blisko zawodnika Barcelony), co powodowało bardzo duże odstępy między dwoma napastnikami a pomocnikami w środkowej strefie- będąc przy piłce Mascherano (w tym przypadku) lub Veron mieli więc bardzo dużo miejsca.


Grające bardzo blisko siebie nigeryjskie linie obrony i pomocy bardzo fajnie się przesuwały, zawodnicy doskonale wiedzieli co robić i gdzie stać. Nie ulega jednak wątpliwości, iż brakowało drużynie z Afryki jakości by nawiązać równą walkę z Argentyną. Tylko nieskuteczności Higuaina i genialnej postawie Enyeami zawdzięczają zawodnicy trenera Lagerbacka tak niską porażkę.

niedziela, 13 czerwca 2010

Francja - Urugwaj (11.06.2010) Mistrzostwa Świata, grupa A



Na boisku spotkały się drużyny grające zupełnie innymi systemami. W przypadku Francji mieliśmy do czynienia  z dobrze nam znanym z pojedynku w Murci 4-2-3-1 ( Evra, Abidal, Gallas, Sagna - Diaby, Toulalan - Ribery, Gourcuff, Govou - Anelka). Rywale ustawieni byli zdecydowanie inaczej - 3-4-1-2            (Godin, Lugano, Victorino - Pereira, Arevalo, Perez, Pereira - Gonzalez - Forlan, Suarez).


Chciałem w tym miejscu podkreślić ustawienie Urugwaju trójką w obronie, choć przez większą część spotkania wyglądało, że piłkarze z Ameryki Południowej grają bardzo defensywnie, piątką w linii. Ustawienie 3-4-1-2 jest jedynie minimalną modyfikacją 3-5-2 - ustawienia, które bazuje na dwóch skrzydłowych biegających od jednej linii końcowej do drugiej i wspierających zarówno akcje ofensywne jak i defensywne (w Polsce najbardziej jaskrawym tego przykładem była Legia Dariusza Kubickiego, zapewne większość kibiców w roli takiego skrzydłowego pamięta Tomasza Kiełbowicza). Tak więc mamy do czynienia z trójką obrońców ustawionych centralnie wspomaganych przez skrzydłowych zabezpieczających boczne sektory boiska - a że Francuzi na skrzydłach ulokowali Govou i Riberryego to skrzydłowi często grali w linii ze środkowymi obrońcami. 



Trzeba przyznać, że ustawienie Urugwaju w linii pomocy (dwóch środkowych pomocników zorientowanych raczej defensywnie i jeden podwieszony pod duet napstników) w bardzo perfidny sposób oddziaływało na pomoc Francuzów. Z jednej strony, kreowany na lidera Gourcouff nie miał w środkowej strefie boiska miejsca do rozegrania, z drugiej zaś ofensywnie ulokowany Gonzalez ograniczał ofensywne możliwości Toulalana. Wspomniane wyżej ustawienie Urugwajczyków w środkowym sektorze (3 obrońców i 2 defensywnych pomocników) było bezpośrednią przyczyną oddawania przez podopiecznych Domenecha tak dużej ilości strzałów z dystansu. Cięzko było przebić się przez ten mur, dlatego właśnie Gourcouff, Diaby i inni decydowali się uderzać z dalszej odległości (przykład takiego strzału widać na powyższym zdjęciu). Mimo obecności na boisku dwóch ofensywnych, ustawionych bardzo szeroko zawodników, nie mieliśmy do czynienia z typowymi akcjami na skrzydłach (pomijając Ribberego w 5 minucie). Nicolas Anelka, grający na pozycji jedynego napastnika miał problemy ze stwarzaniem sobie sytuacji. W mojej ocenie brało się to również z tego, iż chciał na boisku zrobić zbyt dużo - cofał się, próbował rozgrywać, schodził do boków. W ustawieniu Francuzów (poniżej) nie było na takie zagrania miejsca- jego jedyną rolą powinno być wykańczanie akcji partnerów.


Były jednak problemy z kreowaniem  sytuacji, praktycznie nie funkcjonowały skrzydła, Gourcouff grał zdecydowanie poniżej oczekiwań (stąd jego zmiana i przesunięcie Ribberego do środka) . Sytuację próbował ratować Evra, szczególnie w drugiej połowie pełniący niemalże rolę rozgryającego, kilkakrotnie ładnie podłączał się również Sagna- środkowi napastnicy Francji (Anelka został później zmieniony przez Henrego) nie byli jednak w stanie celnie uderzyć piłki głową. Diaby z Toulalanem równiez próbowali wspierać ofensywne formacje, były to jednak raczej pojedyńcze wypady, które nie przyniosły spodziewanych efektów. Bez wątpienia Francuzi zagrali zdecydowanie poniżej oczekiwań, w czym bardzo pomogła im konsekwentna i przemyślana gra Urugwaju.

Drużyna z Ameryki Południowej zamknęła środkową strefę boiska, dobrze wyglądała również w bocznych sektorach. Na placu gry miała jednak jedynie 3 piłkarzy o nastawieniu typowo ofensywnym (Gonzalez, Suarez i Forlan) - rolą skrzydłowych i defensywnych pomocników było więc dostarczenie piłki na połowę przeciwnika (zazwyczaj dłuższym rpzerzutem) - tak by wspomniany tercet znalazł się w posiadaniu piłki. Co ciekawe, to Diego Forlan częściej cofał się po piłkę i tworzył sytuacje, a Suarez jedynie czekał żeby je wykończyć. Francuzi grający czwórką w linii często stosowali pułapki offsajdowe (to jak również odstęp między piłkarzami defensywnymi i ofensywnymi w ekipie Urugwaju widać na poniższym zdjęciu)


Chciałem jeszcze tylko zwrócić uwage na grę Urugwaju w osłabieniu (za czerwoną kartkę zszedł rezerwowy ofensywny pomocnik Lodeiro) - trener jednak nie zdecydował się korygować ustawienia, (3-4-(0)-2) więc odległość między defensywą, a zawodnikami ofensywnymi jeszcze się powiększyła- od tej pory gra polegała już jedynie na długich przerzutach- wcześniej mogliśmy oglądać jeszcze kilka wejść ofensywnych skrzydłowych. Piłkarze trenera Tabareza grali bardzo prostą piłkę, po odbiorze przerzucali ją do przodu i liczyli na nieprzeciętne umiejętności napastników - trzeba przyznać, że stworzyli w ten sposób chyba większe zagrożenie niż Francuzi. 

Widać było w grze reprezentcji Urugwaju przygotowanie taktyki pod mecz z  Francją, w grze Francuzów widać było kompletną ignorancję wobec ustawienia i sposobu gry rywali.


czwartek, 10 czerwca 2010

Ruszają Mistrzostwa!

No to zaczynamy! Od sobotniej nocy (natłok spraw nie pozwoli mi niestety ruszyć wcześniej) możecie liczyć na minimum jedną analizę dziennie. Po prawej znajdziecie najbliższe mecze, które planuję prześwietlić. Oczywiście jestem otwarty na sugestie dotyczące zmian.

środa, 9 czerwca 2010

Jak grają (z Polską) finaliści - Hiszpania przed Mundialem

Postanowiłem wyjątkowo nie pastwić się nad Polakami. Mecz ten miał służyć zebraniu cennych doświadczeń, które mają zaowocować za dwa lata. Pozwolę sobie tylko w tym miejscu zacytować co pisałem po meczu z Serbią - Prawdziwym testem będzie jednak pojedynek z Hiszpanią, pokaże on czy tak ofensywnie ustawiony zespół ma jakiekolwiek szanse z drużyną zdecydowanie lepszą. Na dwa lata przed docelową imprezą wiemy już jak wypadł ten test - miejmy nadzieję, że wnioski zostaną wyciągnięte.


Hiszpanie spotkanie z Polską grali ustawieniem 4-2-3-1, lekko zmieniając schemat względem ostatniego spotkania towarzyskiego z Koreą (w składzie mieli wtedy tylko jednego defensywnego pomocnika). Ustawienie to i sposób gry znakomicie pokazuje, iż nie trzeba mieć na boisku aż 5 piłkarzy typowo ofensywnych (Mierzejewski, Peszko, Błaszczykowski, Nowak, Lewandowski) żeby bardzo ofensywnie grać.


Bardzo fajnie widać na tym zdjęciu grę bocznych obrońców (Arbeloa i Capdevilla), którzy uczestniczą w rozgrywaniu piłki. Hiszpanie każdą akcję rozpoczynającą się od bramkarza starają się budować od własnego pola karnego, mało jest długich wykopów Casillasa. Puyol i Pique (nie zawsze) to w zasadzie jedyni piłkarze, którzy nie konstruują akcji na połowie przeciwnika- Hiszpanie mają zdecydowanie największy na świecie potencjał w linii pomocy dzięki czemu ich repertuar zagrań ofensywnych jest praktycznie nieograniczony.

Najczęściej stosują Hiszpanie zagrania, z których znana jest przede wszystkim Barcelona- wymieniając między sobą bardzo krótkie podania zawodnicy nie oddalają się od siebie, a wręcz przybliżają - pozwala im to na zgromadzenie dużej ilości piłkarzy przeciwnika w jednym sektorze boiska, dzięki czemu są w stanie jednym zagraniem przerzucić ciężar gry i stworzyć przewagę liczebną w innym. Podobny zabieg osiągają długo prowadząc piłkę i czekając z podaniem do ostatniej chwili - poniżej znajdują się zdjęcia przedstawiające te zagrania. 


Na zdjęciu nr 2 widać sytuację, po której stracili Polacy bramkę. Co ciekawe w akcji uczestniczy 4 piłkarzy hiszpańskich i 9 Polaków, a mimo tego nikt nie stoi przy Villi i Xavim, a później Silvie - wszyscy podopieczni trenera Smudy swoją uwagę koncentrują na znajdującym się przy piłce graczu Barcelony.

Nikt nie podważy tego, że Hiszpanie to jedna z najlepiej wyszkolonych technicznie drużyn, fenomenalnie przyjmują piłkę, zgrywają z klepki, grają długie podania, strzelają. Nie byliby jednak tak skuteczni gdyby nie gra bez piłki, gra która pozwala im na uwolnienie się spod opieki obrońców, na znalezienie na boisku wolnego sektora, gra która daje partnerom z piłką większą ilość rozwiązań. Pierwsze z poniższych zdjęć znakomicie pokazuje również koncentrowanie się przez naszych obrońców na zawodniku z piłką (jest to w zasadzie bezcelowe przy zagraniu z klepki). Na drugim widać Pedro, który jednym ruchem znajduje sobie miejsce między ośmioma zawodnikami przeciwnika. 



Ofensywne wejścia bocznych obrońców, znakomici dynamiczni skrzydłowi, bardzo skuteczni napastnicy, rewelacyjny bramkarz, król ostatniej piłki Xavi, król długiej piłki Xabi Alonso, bardzo skutecznie w defensywie Puyol, Pique i Busquets to bez wątpienia materiał na drużynę mistrzowską. Do tego należy jeszcze dodać znakomitą współpracę wszystkich zawodników w obronie (tworzą oni dwie linie grające blisko siebie). Hiszpanie bez piłki czują się jak bez powietrza, dlatego też natychmiast po stracie następuje skoordynowany, bardzo agresywny pressing na całej długości boiska.


Hiszpanie na każdej pozycji mają co najmniej dwóch zawodników klasy światowej, rywalizacja między nimi to nie tylko rywalizacja opierająca się o umiejętności, to również realizacja założeń taktycznych. Nie jest drużyna del Bosque zbiorem wielkich indywidualności, jest wielkim zespołem. Zespołem, który cały czas poprawia swoją grę, pracuje nad nowymi elementami, co widać było w spotkaniu z Polską kiedy to zdobyli Hiszpanie bramkę po zaskakującym wykonaniu rzutu wolnego, dopracowali również bronienie w strefie przy stałych fragmentach gry.



Analizowałem już na tym blogu grę kilku faworytów afrykańskiego turnieju, żadna z tych drużyn nie grała jednak w piłkę w sposób tak naturalny i swobodny, a jednocześnie zorganizowany. Właśnie w Hiszpanach widzę faworyta nr 1 do tytułu mistrzowskiego.

Na koniec chciałem już tylko z przykrością podkreślić, że więcej niuansów taktycznych widać, gdy przeciwnik stawia wysokie wymagania, gdy nie pełni na boisku roli statysty. 



Rośnie mi konkurencja;)

Analizę spotkania Polski z Hiszpanią zamieszczę jeszcze dzisiaj. Zostałem jednak uprzedzony przez Quentina, który za pomocą grafiki znakomicie oddał ustawienie naszej kadry;) Żeby więcej się nad chłopakami nie pastwić osobiście skupię się na grze Mistrzów Europy.

wtorek, 8 czerwca 2010

Jak grają finaliści - Holandia i Ghana przed Mundialem

Wybór tego meczu nie jest przypadkowy - Holendrzy wystąpili w tym spotkaniu już bez Robbena (wszystko wskazuje na to, że zawodnik Bayernu nie wystąpi w spotkaniach grupowych). Była również okazja, by kolejny raz sprawdzić jak prezentuje się Ghana bez swojego serca, mózgu i płuc - Essiena.




Obie drużyny zagrały identycznym ustawieniem 4-2-3-1, w którym kluczową rolę pełnili gracze z numerem "10" na koszulkach - Wesley Sneijder i Stephen Appiah. Swoją analizę rozpocznę od piłkarzy z Afryki.

Blok defensywny złożony był z czterech piłkarzy, grali oni w linii, często próbowali łapać Holendrów na pozycji spalonej (przy świetnych prostopadłych piłkach Sneijdera i Van Bommela i bardzo dobrych wyjściach na pozycje Van Persiego, Kuyta, Affelaya (Van der Vaarta) okazało się to być zgubne - zdjęcie nr 2)


Mimo tego, iż przez większą część spotkania podopieczni trenera Rajevaca nie byli w posiadaniu piłki grali dość wysoko, nie cofali się w głąb własnego pola karnego. Boczni obrońcy nie wspomagali akcji ofensywnych, bardzo szerokie ustawienie Kuyta i Afellaya ograniczało ich zapędy. 

Muszę przyznać, iż dość dobrze wyglądało bronienie w trakcie stałych fragmentów gry, widać było, iż indywidualne krycie na jakie zdecydował się trener jest wykonywane w bardzo skuteczny sposób.


Sprowokowało to jednak Holendrów do wykonywania rzutów rożnych w  inny sposób - po zagraniu piłki na 25 metr i uderzeniu z powietrza zdobyli bramkę.

Bazowe ustawienie 4-2-3-1 w obronie wyglądało nieco inaczej, grający dość ofensywnie Muntari i Owusu-Abuye cofali się na pozycje klasycznych bocznych pomocników i wchodzili w skład czteroosobowej linii pomocy ustawionej tuż przed obroną. Wyżej ustawiony był Appiah, a przed nim Amoah.


Będąc przy piłce zdecydowanie najbardziej cofniętym pomocnikiem był Anah, przed nim grał Boateng, któremu zdarzało się jednak wspierać akcje ofensywne. Zazwyczaj działo się to wtedy gdy bardzo długo prowadził piłkę docierając z nią aż pod pole karne przeciwnika. Pomijając te sytuacje, formację Ghany można podzielić na dwie części, na zawodników tylko i wyłącznie broniących i na zawodników odpowiedzialnych za atak (Muntari, Appiah, Owusu-Abuye i Amoah). 

Wprowadzone w przerwie liczne zmiany nie spowodowały jakichkolwiek zmian w taktyce, choć przyznać trzeba, iż grający na pozycji Amoaha Gyan zdecydowanie lepiej sprawdzał się w roli wysuniętego napastnika, który musi czasem przytrzymać piłkę lub też ją zgrać. Dobrze cofał się po futbolówkę, uciekał obrońcom, szukał wolnego pola. Ghana próbowała grać pressingiem, trzeba jednak  stwierdzić, iż jest to element nad którym muszą piłkarze jeszcze pracować - nie wspierali się wzajemnie, nie podchodzili do przeciwnika w jednej chwili, nie mieli więc Holendrzy większych problemów z wyprowadzeniem piłki. Bardzo zagęszczona środkowa strefa boiska była dla piłkarzy z Afryki wielkim problemem, bardzo ciężko im było się przez nią przebić, zaliczyli dużą ilość strat - dlatego też często próbowali swoje akcje rozpoczynać skrzydłami. Zawodnik grający blisko linii bocznej może zagrać piłkę do środka, do przodu lub zdecydować się na akcję indywidualną - mała ilość piłkarzy ofensywnych powodowała, iż pierwsze dwie opcje nie wchodziły raczej w grę.

Różnice w posiadaniu piłki były ogromne (70%-30%) mimo dokładnie takiego samego ustawienia obu drużyn. Holenderskie 4-2-3-1 tylko z nazwy przypominało jednak wyżej omówione 4-2-3-1 zaprezentowane przez Ghanijczyków.

Przede wszystkim w ekipie holenderskiej atakował cały zespół - bardzo ofensywnie grali van Bronkchorst i van der Wiel, często do akcji ofensywnych włączali się również van Bommel i de Jong. Gra Holendrów bazowała jednak na bardzo agresywnym, skoordynowanym pressingu na całym boisku - idealnie widać to na poniższym zdjęciu. 


Bardzo mocno wyglądali Oranje przede wszystkim w środku pola, bez problemów przebijali się przez środkowa strefę boiska, grali na jeden kontakt, wychodzili na pozycje, dogrywali prostopadłe piłki. Choć oczywiście zdjęcie nie jest w stanie tego oddać, to za pomocą czerwonych strzałek starałem się pokazać ruch zawodników, a za pomocą czarnych piłki (widać to powyżej na zdjęciu numer 2). Bardzo podobała mi się szczególnie gra Sneijdera, który mimo, że ustawiony był w pobliżu dwóch defensywnych pomocników przeciwnika, swoim ruchem stwarzał sobie miejsce do dogrania prostopadłej piłki (trzy bramki zawdzięczają Holendrzy takim zagraniom). Oprócz wysuniętego van Persiego, piłki te grane były również do wchodzących ze skrzydeł Kuyta (Babela) i Afellaya (Van der Vaarta). W bitwie o środkową strefę boiska bardzo ważne role odegrali defensywni pomocnicy - van Bommel i de Jong. Na poniższym zdjęciu widać ich ustawienie, da się wyraźnie zauważyć, iż grają zdecydowanie głębiej niż Kuyt, Sneijder i Afellay.


Rozbijali oni ataki przeciwnika, ale również uczestniczyli w rozgrywaniu piłki, przerzucali ją w wolne sektory boiska. 

Świetnie wyglądała gra Holendrów oparta o grającego z przodu van Persiego. Zawodnik Arsenalu nie tylko zgrywał piłki do kolegów, ale również wychodził do prostopadłych piłek i znakomicie się ustawiał przy dośrodkowaniach - trzeba przyznać, iż repertuar akcji ofensywnych drużyny Oranje jest bardzo urozmaicony nawet bez Robbena. Czasem w rozegraniu piłki na połowie przeciwnika uczestniczy aż 8 zawodników.

Jeżeli chodzi o grę typowo obronną, to wspierana przez dwóch środkowych pomocników linia obrony wygląda dość solidnie, dobrze współpracuje, poszczególni piłkarze znakomicie się ustawiają. Co ważne, potrafią się dostosować do sytuacji boiskowej (gdy zostaje tylko jeden napastnik nie potrzeba czterech, czy nawet trzech obrońców żeby się nim opiekować). Defensorzy są skuteczni również w trakcie stałych fragmentów gry, indywidualne krycie przynosi wtedy efekty. 


Bramka dla Ghany padła po głupim błędzie indywidualnym, który mógł wynikać z rangi spotkania. I choć defensywa Holendrów nie została w tym spotkaniu poddana bardzo mocnej próbie to prezentuje się solidnie.

Wydaje się, iż pozbawiona Essiena Ghana nie ma w turnieju większych szans. Holendrzy dla odmiany, nawet bez Robbena, powinni spędzić w RPA zdecydowanie więcej czasu, choć w gronie ścisłych faworytów ich nie widzę.

* Bardzo przepraszam za jakość zdjęć, niestety czasem nie udaje się ściągnąć meczu w wysokiej rozdzielczości.






niedziela, 6 czerwca 2010

Jak grają finaliści - Włochy i Meksyk przed Mundialem

Muszę przyznać, iż z prawdziwą przyjemnością oglądałem spotkanie Mistrzów Świata z Meksykiem. Jego analiza okazała się jednak dla mnie bardzo trudna, wielokrotnie zatrzymywałem mecz, powtarzałem akcje, kreśliłem po kartce. Mam jednak nadzieję, że finalny efekt mojej pracy rzetelnie oddaje to co działo się na boisku.


Ustawienie podopiecznych trenera Aguirre było bardzo, ale to bardzo ciekawe, szczególnie w defensywie. Na wstępie należy podkreślić, iż powyżej zaprezentowany schemat dotyczy tylko i wyłącznie pierwszej połowy, po przerwie doszło w obu zespołach do pewnych przesunięć. Teoretycznie oba zespoły rozpoczęły spotkanie w jakże popularnym obecnie 4-3-3. Bardzo długo wahałem się jednak, czy w odniesieniu do graczy w ciemniejszych koszulkach nie należy mówić o 4-1-2-3, ze względu na pozycję Marqueza, który często asekurował środkowych obrońców, wchodził w linię obrony, bądź też pełnił rolę jednego ze środkowych obrońców (szczególnie na początku meczu) - nie zdecydowałem się jednak na ten manewr ze względu na liczne wyjścia zawodnika Barcelony do przodu- nie można powiedzieć więc żeby grał on za Juarezem i Torrado. 

Grze zawodnika mistrza Hiszpanii należy poświęcić zdecydowanie więcej miejsca, mimo iż przebywał on na boisku jedynie przez 45 minut. Meksykanie wymieniali szybko piłki w środku pola, ich gra opierała się na dużej wymienności pozycji i otwartości na piłkę, gdy jednak w danym sektorze boiska robiło się tłoczno, to otrzymawszy piłke Marquez długim crossem przerzucał ciężar gry do innego sektora, trzeba przyznać, iż była to taktyka bardzo skuteczna - Włosi nie byli w stanie przechwycić futbolówki, mieli piłkę przy nodze zdecydowanie rzadziej. Mając w środku pola takie gwiazdy jak De Rossi czy Pirlo (Marchiso to dopiero gwiazda wschodząca) nie byli w stanie Mistrzowie Świata wygrać rywalizacji w tej strefie - niesamowita ruchliwość i bardzo dobra szybkość przeciwników powodowała, że najzwyczajniej w świecie piłkarze z Półwyspu Apenińskiego nie nadążali za akcją. Trójka napastników Meksyku (Hernandez, Vela, Dos Santos) to melodia przyszłości, każdy z nich indywidualnie w swoich klubach będzie jeszcze długo musiał walczyć o uznanie i podstawową jedenastkę. Ich współpraca wygląda jednak wyśmienicie - choć nie ma tu wymienności pozycji, to mamy do czynienia z przeprowadzaniem akcji na bardzo dużej szybkości, z bardzo dobrymi prostopadłymi podaniami, z wzajemnym zrozumieniem i wyczuciem. Vela nieco częściej wchodzi ze skrzydła na środek ataku (w ten sposób zdobył bramkę), Dos Santos częściej ścina do środka i wrzuca lub strzela, Hernandez znakomicie wspiera obu w ich sektorach boiska i wschodzi na podawane piłki. Właśnie od napastników rozpoczyna się dość ostry pressing drużyny (będę później prezentował print screeny pokazujące pressing Włochów, w ich przypadku funkcjonował on jedynie w ostatniej fazie spotkania).


Grająca w pierwszej połowie 4 linia defensywy Meksyku po przerwie zmieniła się w blok 3-osobowy (schemat znajduje się na końcu tekstu) - i przyznać muszę, iż w obu przypadkach wyglądało to bardzo dobrze. Przed przerwą wspierani przez Marqueza stoperzy bardzo skutecznie ograniczyli ofensywne poczynania Di Natale, Gilardino i Iaquinty.


Dodatkowo boczni obrońcy angażowali się w akcje ofensywne stwarzając przewagę w bocznych sektorach boiska. Po zejściu Marqueza przeszedł Meksyk do ustawienia 3-4-3 przy czym pamiętać trzeba, iż w takim systemie skrajni pomocnicy również bronią. Zaprezentowany poniżej obrazek pokazuje również zmianę ustawienia drużyny Lippiego po przerwie (o tym później).


Zmiana ta wydawała się być logiczną odpowiedzią na włoskie 4-4-2, oparte na Pepe i Marchiso wrzucających piłki na środkowych napastników- by ich zneutralizować należało wystawić graczy na bokach pomocy (w ustawieniu 4-3-3 takich nie ma), ponadto trójka środkowych obrońców w zupełności wystarczy by powstrzymać dwóch napastników. W trakcie stałych fragmentów gry stosują Meksykanie, w przeciwieństwie do swoich rywali, krycie indywidualne - jak pokazało to spotkanie jest w tym elemencie jeszcze trochę do poprawienia.


Niewiele dobrego można napisać o grze Włochów, prawda jest taka, że dali się zdominować- zupełnie nie radzili sobie z szybszymi, bardziej zwinnymi i dynamicznymi przeciwnikami. Grając zarówno w ustawieniu 4-3-3 jak i 4-4-2 mieli podopieczni Lippiego duże problemy z tworzeniem sytuacji. Mimo dwóch dobrych dośrodkowań cały czas zastanawiam się jak można wierzyć, że gracz o charakterystyce Iaquinty sprawdzi się na skrzydle - rozumiem, że gdy dośrodkowanie idzie z przeciwnej strony boiska to gracz Juventusu może wbiec z głębi w pole karne i stworzyć zagrożenie, prawda jest jednak taka, że dużo lepiej wygląda on na środku (w drugiej połowie grał właśnie lekko cofniętego środkowego napastnika). Trudno było się doszukać jakiegoś schematu w grze Włochów, podobały mi się jedynie prostopadłe podania z pierwszej piłki, celowo grane z zaskoczenia, zarówno przez obrońców jak i pomocników. Pirlo z Marchisio grający przed De Rossim nie byli jednak w stanie zbyt skutecznie rozgrywać piłki, pomocnik Juventusu często schodził do swojej lewej strony co z jednej strony dawało Pirlo dużo miejsca, z drugiej powodowało powstanie luki gdy Włosi nie byli przy piłce. Kilka ofensywnych wejść Criscito pozwoliło stworzyć przewagę na lewym skrzydle (Di Natale, Marchisio, Criscito), ogólnie rzecz biorąc gra Włochów nie wyglądała jednak dobrze. Troszeczkę zmieniło się po przerwie, wprowadzony za Di Natale Pepe, choć nie pokazał się z najlepszej strony, to pełnił rolę prawdziwego skrzydłowego, grał szeroko, biegał do linii końcowej i dośrodkowywał, przesunięty na lewą stronę pomocy Marchisio również prezentował się lepiej, a grający w poziomie, a nie w pionie De Rossi i Pirlo lepiej współpracowali. Choć gra Włochom do 30metra się układała, to ciągle mieli problemy z ostatnim podaniem. Grali wreszcie pressingiem, co skutkowało większą ilością przejętych piłek.


Grając w pierwszej połowie ustawieniem 4-3-3 w defensywie Włosi stali 4-5-1, przekształcając podstawowy wariant w 4-4-2 broniąc Mistrzowie Świata ustawieni byli 4-4-1-1. Widać to na zaprezentowanym poniżej zdjęciu, które równocześnie pokazuje obronę, grającą aktywnie w linii, starającą się łapać rywali na pułapki offsajdowe (jak widać niezbyt skutecznie, tak stracili bramkę nr 2).


Przy stałych fragmentach gry Włosi stosowali strefę, mający dość duże problemy ze złamaniem jej Meksykanie zdecydowali się na bardzo ciekawy manewr polegający na graniu płaskich piłek przed pole karne i ostrzeliwaniu bramki Buffona z dystansu (szczególnie Salcido).



Poniżej znajdziecie schemat pokazujący ustawienie po przerwie, widać na nim wyraźnie, iż obie drużyny dokonały w tym aspekcie zmian.


Włosi to aktualni Mistrzowie Świata, drużyna turniejowa- tak więc dla kibiców nie powinno być jeszcze powodów do zmartwień. Osobiście jednak uważam, iż genialny trener, jakim bez wątpienia jest Lippi, nie ma pomysłu na tę drużynę. W porównaniu do składu jakim dysponował cztery lata temu brakuje mu jakości, co mnie jako kibica Azzurrich szczególnie boli. Meksyk, dla odmiany, może w mojej ocenia okazać się czarnym koniem turnieju - bardzo podobał mi się sposób gry tej drużyny, świetna dla oka, szybka i dynamiczna piłka.