wtorek, 8 czerwca 2010

Jak grają finaliści - Holandia i Ghana przed Mundialem

Wybór tego meczu nie jest przypadkowy - Holendrzy wystąpili w tym spotkaniu już bez Robbena (wszystko wskazuje na to, że zawodnik Bayernu nie wystąpi w spotkaniach grupowych). Była również okazja, by kolejny raz sprawdzić jak prezentuje się Ghana bez swojego serca, mózgu i płuc - Essiena.




Obie drużyny zagrały identycznym ustawieniem 4-2-3-1, w którym kluczową rolę pełnili gracze z numerem "10" na koszulkach - Wesley Sneijder i Stephen Appiah. Swoją analizę rozpocznę od piłkarzy z Afryki.

Blok defensywny złożony był z czterech piłkarzy, grali oni w linii, często próbowali łapać Holendrów na pozycji spalonej (przy świetnych prostopadłych piłkach Sneijdera i Van Bommela i bardzo dobrych wyjściach na pozycje Van Persiego, Kuyta, Affelaya (Van der Vaarta) okazało się to być zgubne - zdjęcie nr 2)


Mimo tego, iż przez większą część spotkania podopieczni trenera Rajevaca nie byli w posiadaniu piłki grali dość wysoko, nie cofali się w głąb własnego pola karnego. Boczni obrońcy nie wspomagali akcji ofensywnych, bardzo szerokie ustawienie Kuyta i Afellaya ograniczało ich zapędy. 

Muszę przyznać, iż dość dobrze wyglądało bronienie w trakcie stałych fragmentów gry, widać było, iż indywidualne krycie na jakie zdecydował się trener jest wykonywane w bardzo skuteczny sposób.


Sprowokowało to jednak Holendrów do wykonywania rzutów rożnych w  inny sposób - po zagraniu piłki na 25 metr i uderzeniu z powietrza zdobyli bramkę.

Bazowe ustawienie 4-2-3-1 w obronie wyglądało nieco inaczej, grający dość ofensywnie Muntari i Owusu-Abuye cofali się na pozycje klasycznych bocznych pomocników i wchodzili w skład czteroosobowej linii pomocy ustawionej tuż przed obroną. Wyżej ustawiony był Appiah, a przed nim Amoah.


Będąc przy piłce zdecydowanie najbardziej cofniętym pomocnikiem był Anah, przed nim grał Boateng, któremu zdarzało się jednak wspierać akcje ofensywne. Zazwyczaj działo się to wtedy gdy bardzo długo prowadził piłkę docierając z nią aż pod pole karne przeciwnika. Pomijając te sytuacje, formację Ghany można podzielić na dwie części, na zawodników tylko i wyłącznie broniących i na zawodników odpowiedzialnych za atak (Muntari, Appiah, Owusu-Abuye i Amoah). 

Wprowadzone w przerwie liczne zmiany nie spowodowały jakichkolwiek zmian w taktyce, choć przyznać trzeba, iż grający na pozycji Amoaha Gyan zdecydowanie lepiej sprawdzał się w roli wysuniętego napastnika, który musi czasem przytrzymać piłkę lub też ją zgrać. Dobrze cofał się po futbolówkę, uciekał obrońcom, szukał wolnego pola. Ghana próbowała grać pressingiem, trzeba jednak  stwierdzić, iż jest to element nad którym muszą piłkarze jeszcze pracować - nie wspierali się wzajemnie, nie podchodzili do przeciwnika w jednej chwili, nie mieli więc Holendrzy większych problemów z wyprowadzeniem piłki. Bardzo zagęszczona środkowa strefa boiska była dla piłkarzy z Afryki wielkim problemem, bardzo ciężko im było się przez nią przebić, zaliczyli dużą ilość strat - dlatego też często próbowali swoje akcje rozpoczynać skrzydłami. Zawodnik grający blisko linii bocznej może zagrać piłkę do środka, do przodu lub zdecydować się na akcję indywidualną - mała ilość piłkarzy ofensywnych powodowała, iż pierwsze dwie opcje nie wchodziły raczej w grę.

Różnice w posiadaniu piłki były ogromne (70%-30%) mimo dokładnie takiego samego ustawienia obu drużyn. Holenderskie 4-2-3-1 tylko z nazwy przypominało jednak wyżej omówione 4-2-3-1 zaprezentowane przez Ghanijczyków.

Przede wszystkim w ekipie holenderskiej atakował cały zespół - bardzo ofensywnie grali van Bronkchorst i van der Wiel, często do akcji ofensywnych włączali się również van Bommel i de Jong. Gra Holendrów bazowała jednak na bardzo agresywnym, skoordynowanym pressingu na całym boisku - idealnie widać to na poniższym zdjęciu. 


Bardzo mocno wyglądali Oranje przede wszystkim w środku pola, bez problemów przebijali się przez środkowa strefę boiska, grali na jeden kontakt, wychodzili na pozycje, dogrywali prostopadłe piłki. Choć oczywiście zdjęcie nie jest w stanie tego oddać, to za pomocą czerwonych strzałek starałem się pokazać ruch zawodników, a za pomocą czarnych piłki (widać to powyżej na zdjęciu numer 2). Bardzo podobała mi się szczególnie gra Sneijdera, który mimo, że ustawiony był w pobliżu dwóch defensywnych pomocników przeciwnika, swoim ruchem stwarzał sobie miejsce do dogrania prostopadłej piłki (trzy bramki zawdzięczają Holendrzy takim zagraniom). Oprócz wysuniętego van Persiego, piłki te grane były również do wchodzących ze skrzydeł Kuyta (Babela) i Afellaya (Van der Vaarta). W bitwie o środkową strefę boiska bardzo ważne role odegrali defensywni pomocnicy - van Bommel i de Jong. Na poniższym zdjęciu widać ich ustawienie, da się wyraźnie zauważyć, iż grają zdecydowanie głębiej niż Kuyt, Sneijder i Afellay.


Rozbijali oni ataki przeciwnika, ale również uczestniczyli w rozgrywaniu piłki, przerzucali ją w wolne sektory boiska. 

Świetnie wyglądała gra Holendrów oparta o grającego z przodu van Persiego. Zawodnik Arsenalu nie tylko zgrywał piłki do kolegów, ale również wychodził do prostopadłych piłek i znakomicie się ustawiał przy dośrodkowaniach - trzeba przyznać, iż repertuar akcji ofensywnych drużyny Oranje jest bardzo urozmaicony nawet bez Robbena. Czasem w rozegraniu piłki na połowie przeciwnika uczestniczy aż 8 zawodników.

Jeżeli chodzi o grę typowo obronną, to wspierana przez dwóch środkowych pomocników linia obrony wygląda dość solidnie, dobrze współpracuje, poszczególni piłkarze znakomicie się ustawiają. Co ważne, potrafią się dostosować do sytuacji boiskowej (gdy zostaje tylko jeden napastnik nie potrzeba czterech, czy nawet trzech obrońców żeby się nim opiekować). Defensorzy są skuteczni również w trakcie stałych fragmentów gry, indywidualne krycie przynosi wtedy efekty. 


Bramka dla Ghany padła po głupim błędzie indywidualnym, który mógł wynikać z rangi spotkania. I choć defensywa Holendrów nie została w tym spotkaniu poddana bardzo mocnej próbie to prezentuje się solidnie.

Wydaje się, iż pozbawiona Essiena Ghana nie ma w turnieju większych szans. Holendrzy dla odmiany, nawet bez Robbena, powinni spędzić w RPA zdecydowanie więcej czasu, choć w gronie ścisłych faworytów ich nie widzę.

* Bardzo przepraszam za jakość zdjęć, niestety czasem nie udaje się ściągnąć meczu w wysokiej rozdzielczości.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz