niedziela, 9 maja 2010

1. Legia Warszawa - Wisła Kraków (08.05.2010) - Trener Białas strzela sobie w stopę


Jako, że jest to pierwsza analiza na tej stronie zacznę od kilku słów wyjaśnień. Przede wszystkim zamierzam się skupić na analizie taktycznej, nie będę więc zwracał uwagi na formę zawodników, interesuje mnie jedynie realizacja założeń taktycznych, sposób w jaki się poruszają po boisku, a nie to czy piłka przez nich kopnięta dociera do celu. Moją intencją jest w każdym przypadku analiza gry obu zespołów, w swoich wypowiedziach będę jednak zawsze bazował na gospodarzach - taką przyjmuję zasadę.

Analiza tego spotkania opiera się tylko i wyłącznie na przekazie telewizyjnym co znacząco obniża jej wartość. Następne spotkanie, które będę się starał rozłożyć na czynniki pierwsze (Ruch Chorzów - Lech Poznań) będę obserwował już z trybun.




Ustawienie przyjęte przez trenera Białasa (4-5-1), którego nie należy absolutnie mylić z 4-3-3, moim zdaniem znacząco utrudniło Legii kreowanie sytuacji ofensywnych. Biorąc pod uwagę bardzo duży tłok w środku pola (Jarzębowski, Borysiuk, Iwański, Sobolewski, Ba i wspomagający ich Boguski) z góry wiadome było, iż strefa ta będzie przez graczy Legii w rozgrywaniu wykorzystywana raczej rzadko (tylko jeden kreatywny gracz, dla kontrastu w Wiśle każdy z trzech zawodników potrafi dobrze rozegrać piłkę). Statystyki z tego spotkania lekko zakrzywiają prawdziwy obraz, zgodnie z nimi Warszawiacy wymienili większą ilość podań (również celnych) pamiętać należy jednak, iż w zdecydowanej większości były to zagrania między czwórką obrońców. Kolejnym problemem Legii było rozwinięcie skrzydeł (Rybus miał po swojej stronie ofensywnie grających Alvareza i Małeckiego, co przy jego znanych problemach w defensywie oznaczało, iż musiał ograniczać swoje wypady, z kolei Szałachowski musiał uważać na ofensywne wyjścia Brożka i radzić sobie z bardzo twardym Diazem)- moim zdaniem zawodnicy ci grali zdecydowanie zbyt szeroko, należało zejść do środka, zbliżyć się do Grzelaka i rozciągać środek obrony przeciwnika.

Swoim ustawieniem Legia sama zmusiła się do gry długimi piłkami na Grzelaka. Mając wielki szacunek do tego ile zdrowia na boisku zostawia zazwyczaj ten zawodnik trudno oczekiwać od niego wygrywania powietrznych pojedynków z Marcelo, a co za tym idzie nie było możliwości zgrania piłki do wchodzących skrzydłowych (Szałachowski, Rybus) czy też do najlepszego asystenta Ekstraklasy - Macieja Iwańskiego. Trener Białas pozbawił więc swój własny zespół możliwości kreowania skutecznych akcji ofensywnych. Co innego trener Kasperczak, który świadom wagi spotkania postawił na zawodników kreatywnych - Ba, Boguskiego i Małeckiego wspomagających Brożka, a na lewej stronie pomocy wystawił teoretycznie najsłabszego z nich w ofensywie Diaza. Było to świetne posunięcie, zwróćcie uwagę ile razy (szczególnie w pierwszych fragmentach spotkania) Diaz znajdował się w dogodnych sytuacjach - Małecki, Boguski, Ba i Brożek ściągali na siebie uwagę obrońców, rozgrywali akcję w prawym sektorze boiska by w kluczowym momencie uruchomić niepilnowanego Diaza. Nie tylko z nim mieli Legioniści kłopoty, grająca w linii czwórka defensorów miała bardzo duże problemy z zastawianiem pułapek offsajdowych ze względu na szybkość Wiślaków, ich wymienność pozycji, a także mniejszą zwrotność i szybkość Szali i Kiełbowicza.

Od samego początku jasne było, iż grając dobrze Wisła stworzy sobie przynajmniej kilka sytuacji bramkowych. Trener Kasperczak ładnie poukładał wszystko z przodu, zwróćcie proszę uwagę na Brożka, który zdobywając bramki wszystkie trzy podania otrzymał stojąc przodem do bramki (dla porównania Grzelak otrzymał jedną taką piłkę, w pozostałych przypadkach był odwrócony tyłem, z Marcelo na plecach). Z tyłu Wiślacy najwięcej uwagi poświęcili Grzelakowi (Macelo) i Iwańskiemu (głównie Sobolewski) dzięki czemu zniwelowli do minimum możliwości ofensywne gospodarzy. Trener Kasperczak w defensywie powielił więc schemat zastosowany w spotkaniu z Lechem Poznań, gdzie udało mu się wyłączyć z gry Stilića i Lewandowskiego- najwięcej sytuacji stwarzali w tym spotkaniu Peszko i Kriviec grający tak jak powinni to robić Rybus z Szałachowskim. Analizując jednak formę drużyny z Warszawy, a także mając na uwadze brak Choto zdecydował się zagrać bardziej ofensywnie i przyniosło to spodziewane efekty.


Wisła wygrała to spotkanie zasłużenie, była od początku do końca spotkania drużyną lepszą we wszystkich aspektach gry. Była jednak również drużyną lepiej przygotowaną do tego spotkania pod względem taktycznym. Całkowicie unieszkodliwiła poczynania ofensywne Legionistów, zaprezentowała dużą ilość ciekawych zagrań i ustawień ofensywnych, przygotowała niespodzianki (sytuacje Diaza) - Legia odpowiedziała jedynie jednym ciekawie rozegranym rzutem rożnym. Wielu obserwatorów tego spotkania zwracało uwagę na brak zaangażowania Legionistów, na ich tragiczną formę - osobiście uważam, iż piłkarze z Łazienkowskiej byli skazani na porażkę przez swojego trenera, który obrał złą taktykę na to spotkanie.

W najbliższych dniach dodam jeszcze analizę bramek zdobytych przez Pawła Brożka.



4 komentarze:

  1. Wojciech Łazarek9 maja 2010 12:14

    Go Africa! Jade do Tanzanii, moge wziac ze soba Bialasa jak chcecie! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. 2 razy podkreśliłeś - "najlepszego asystenta Ekstraklasy" - z faktami się nie dyskutuje, ale to sugeruje, że Iwański ma być liderem tego zespołu. Śmieszne. Iwański za Urbana grał defensywnego pomocnika i wielu "ekspełtów" miało mu za złe, że za bardzo poświęca się defensywie, nie w pełni wykorzystując swój potencjał ofensywny. Teraz dostaje dwóch żołnierzy, którzy mają całkowicie zwolnić go z defensywnych obowiązków i pojawia się problem, bo nie ma kto w ogóle dostarczyć piłki do przednich formacji(nie licząc oczywiście długiej piłki na Grzelaka - równie dobrze mogliby wybić ją w aut(byłby przynajmniej czas na powrót, tu z kolei przy założeniu, że mieliby ambicję)). Niewątpliwie Iwański to najbardziej kreatywny piłkarzy Legii, więc dziwi mnie jego bierne czekanie z przodu na to, aż ktoś łaskawie kopnie w jego stronę(a jak piłka nie będzie idealnie dokładna, to zjebie podającego jak na kapitana przystało, co zgrabnie podkreśla w studiu C+ Grzesiek Mielcarski). Maciek ma potencjał, żeby być plamakerem z prawdziwego zdarzenia, co udowadniał w Lubinie czy chociażby w meczu w Gdańsku w tym sezonie. Pytanie dlaczego z niego nie korzysta ?

    Śmieszy mnie jak dziennikarze debatują nad tym czy zespół zrealizował, czy nie zrealizował założeń taktycznych, w ogóle ich nie znając.(bo niby skąd ? kamery w szatniach podczas odpraw, tak jak współcześnie w NBA, to w futbolu odległa przyszłość)

    Taktyka Wisły była prosta. Im bliżej bramki przeciwnika odbierzemy piłkę, tym krótsza droga do bramki. Wysoki pressing, mnóstwo niecelnych podań warszawskich obrońców przełożyło się na multum sytuacji. Lepiej dysponowany Brożek mógłby wczorajszym meczem realnie włączyć się o koronę króla strzelców.

    Mecz na debiut miałeś fatalny. Gdyby Legia wczoraj rano zatrudniła Jose Mourinho, to nawet najlepsza taktyka, niewiele by zmieniła przy takim poziomie ambicji i zaangażowania. Czasami jest tak, że źle dobrana taktyka powoduje niemoc, frustrację, która wywołuje spadek cech wolicjonalnych, jednak wczoraj tak nie było. Gdybym był kibicem Legii, to czułbym się jak kibic Lazio na meczu z Interem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozróżniłbym te dwie sprawy. Moim zdaniem taktyka dobrana na to spotkanie zwyczajnie uniemożliwiała Legii kreowanie skutecznych akcji ofensywnych (inna sprawa, że Iwański w formie powinien chociaż dwie-trzy dobre piłki dograć). Nie twierdzę jednak, że zaangażowanie i forma piłkarzy wynikały z decyzji trenera Białasa. Twierdzę natomiast, że przy większym zaangażowaniu i lepszej formie tworzenie sytuacji bramkowych Legii dalej przychodziłoby z wielkim trudem. Inna sprawa, że źle dobrana taktyka nie ma prawa wpływać na sposób w jaki piłkarze wykonują swoją pracę.

    Niewątpliwie zespół taki jak Legia potrzebuje na boisku lidera- kreatora, z czysto piłkarskich względów rolę tę powinien pełnić Iwański. I choć statystyki mówią coś innego to moim zdaniem nie potrafi jej podołać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim zdaniem Iwański ma umiejętności piłkarskie do gry w takim klubie jak Legia, ale nie ma do tego głowy. Statystyki, które wspominasz zostały "nabite" w spotkaniach z Zagłębiem, Piastem czy Koroną u siebie, czyli nie dość, że z przeciwnikami o 2 klasy słabszymi, to jeszcze grającymi w 10 lub 9.

    W 3 kluczowych meczach dla Legii tej wiosny - z Lechem, Ruchem i Wisłą, Iwański nie istniał, podobnie jak jego koledzy.

    Mimo najwyższych umiejętności, ze względu na swoją stronę mentalną - odstrzelenie Iwańskiego to powinien być pierwszy krok w budowaniu nowej Legii.

    P.S
    Skorża przebywa obecnie w Chorwacji, w poszukiwaniu piłkarzy do nowej legii. Przed fanami L, nadchodzą fajne czasy ;)

    OdpowiedzUsuń